Fotograf z Mauthausen
Pamiętacie jak już kiedyś Wam pisałam (a dokładnie tutaj – Tiempos de Guerra), że nie jestem miłośniczką wojennych i około wojennych produkcji? W tym temacie nic się nie zmieniło i do tego filmu miałam wiele podejść.
Nie ma co się oszukiwać, że to właśnie obsada, czyt. głównie Mario Casas, sprawiła, że w końcu się na niego zdecydowałam. Choć swego czasu miałam małego bzika na punkcie II wojny światowej i przeczytałam dość sporą liczbę biografii osób, które przeżyły różne obozy koncentracyjne. Mam więc porównanie jak to wyglądało z ich perspektywy, a jak to zostało przedstawione w filmie.
Zacznijmy od początku. Film opowiada historię Hiszpana, który trafił do obozu koncentracyjnego Mauthausen. Był to jeden z całego zespołu nazistowskich obozów w Austrii nieopodal miasta Linz, który charakteryzował się tym iż przebywało tam bardzo dużo Hiszpanów. Nasz główny bohater Francisco okazuje się biegle posługiwać aparatem fotograficznym co szybko wyłapuje główny fotograf obozu i bierze go w swoją pieczę.
Przez cały film obserwujemy pracę oraz życie Francisca w obozie. Choć w z góry mogłam przypuszczać, że będzie lżejsze skoro pracuje dla fotografa, to jednak cały czas miałam gdzieś w pamięci te wszystkie przeczytane historie czy polskie produkcje, w których cierpienie, strach, upodlenie są na pierwszym planie. Tutaj tego nie dostrzeżemy. Nie zobaczymy dramatyzmu całej tej historii, nie poczujemy gęsiej skórki na skórze, a wręcz momentami odbierzemy pobyt w tym obozie jako w takim zwykłym więzieniu gdzie można sobie pofolgować od czasu do czasu.
Dla mnie było to trochę niesmaczne. Skoro w pewnym momencie głównym celem naszego młodego fotografa stało się ujawnienie prawdy o obozie za pomocą zdjęć, jak ich traktowano, torturowano czy nawet mordowano. Uważam, że jeżeli byłby to pierwszy film jaki widziałabym o obozie koncentracyjnym, pierwsza poznana historia kogoś z zewnątrz, to nie wiedziałabym o co te całe “halo”. No dobra, może trochę teraz przesadzam, ale niestety zostałam mocno rozczarowana pod tym względem.
Nie jest to bynajmniej wina gry aktorskiej. Tutaj uważam, że aktorzy zrobili co mogli aby oddać choć część emocji, które mogły towarzyszyć wtedy ludziom. Sam zamysł historii też uważam za bardzo dobry, jednak ogólne podejście do tematu i spłaszczenie go tak bardzo nie pokazując przy tym tła całej tragedii, już nie.
Czy mogę go więc polecić?
Odpowiem jak przy wszystkich filmach czy serialach, które mi się nie spodobały lub mnie rozczarowały. Tak, mogę, ale pod względem językowym. Nie, jeżeli szukacie dobrej pozycji, która zmusi was do przemyśleń lub do docenienia tego co mamy obecnie.