Kiedy w opisie widzę napisane hiszpański thriller, to z góry zakładam, że będzie on dobry. Trzymający w napięciu, z nutką tajemniczości, będzie miał to coś. Czy Cisza białego miasta spełniła moje wymagania?
Zanim jednak zaczniemy rozważać czy warto zobaczyć ten film, trzeba wspomnieć, że jest to ekranizacji książki o tym samym tytule autorstwa Eva García Sáenz de Urturi. Co więcej, jest to pierwsza część trylogii. Jeżeli kogoś zaintryguje historia, będzie mógł sięgnąć po więcej.
Sama książki nie czytałam, więc nie będę oceniać na ile dobrze została wykonana ta ekranizacja. Mogę się tylko domyślać, że skoro książka ma bardzo dobre opinie w Internecie, to zapewne film nie dorasta jej do pięt. Dlaczego?
O tym zaraz. Na początku wspomnę pokrótce fabułę. Film opowiada o tajemniczych seryjnych morderstwach. Są to bardzo charakterystyczne zabójstwa oraz również późniejsza ekspozycja ciał. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo akurat ta kwestia tutaj jest ciekawa i nie chcę wam popsuć zaskoczenia. A skoro mamy morderstwa to i parę policjantów ze swoimi życiowymi dramatami w tle. Nie zaskoczę chyba nikogo jak wspomnę, że pojawi się motyw romansu? No właśnie, nie zaskoczyłam. I to jest chyba główna cecha tego filmu, brak tych oczekiwanych zaskoczeń i momentów trzymających w napięciu.
Bardzo szybko widz może się domyśleć kto stoi za morderstwami. Choć teoretycznie zagadka zostaje rozwiązana w ostatnich 5 minutach filmu, to i tak ma się praktycznie 100% pewności co do zabójcy już dużo wcześniej. Po cichu czekałam, że nagle pojawią się jakieś nowe okoliczności, poszlaki, ale nie. W sumie to mogłabym stwierdzić iż zaskoczyło mnie tak oczywiste rozwiązanie 🙂
Skłamałabym gdybym powiedziała, że film był nudny. Choć pomimo wielu oczywistości, miał on parę smaczków i bardzo przyjemnie mi się go oglądało. Zdecydowanie dopisuję książki do mojej listy “para leer” i z chęcią poczytam o dalszych przygodach naszego detektywa.
Najbardziej w filmie spodobały mi się widoki i tło. Akcja rozgrywa się w stolicy kraju Basków, w Vitorii. Jak dla mnie czuć ten baskijski klimat w filmie właśnie dzięki temu, że możemy podejrzeć jak wygląda miasto o różnych porach dnia. Czasem przenosimy się też na wieś. Jak ja uwielbiam takie klimaty!
Czy zatem warto poświęcić te 110 minut? Myślę, że tak. Jeżeli nie szukamy czegoś co nas wbije w fotel, a przy czym możemy się odprężyć, pooglądać super widoki i posłuchać pięknego hiszpańskiego to zdecydowanie.
Film można zobaczyć na platformie Netflix. Jeżeli chcesz zobaczyć jakie inne hiszpańskie filmy i seriale są tam dostępne, to zobacz tę listę.