Uwielbiam początki każdego miesiąca, bo właśnie wtedy pojawiają się nowości na Netflixie, a wraz z nimi kolejne hiszpańskie perełki. Tym razem, w maju pojawił się serial Pełne Morze (Alta Mar). Czy warto go obejrzeć?
Serial przenosi nas do lat 40 XX wieku na ogromny luksusowy statek, który wypływa z Hiszpanii do Rio de Janeiro. Dzięki temu możemy podpatrzeć jak wyglądały ówczesne piękne kreacje oraz jak wyglądało życie w trakcie takiego rejsu. Na pierwszy rzut oka wydaje się być wieczną fiestą i sielanką. Jednak sprawy głównym dwóm bohaterkom bardzo szybko się komplikują, kiedy decydują się wziąć niespodziewanego pasażera na gapę.
Choć ten mały incydent z początku wydaję się być niepozorny i mało szkodliwy dla naszych bohaterek, to szybko okazuje się, że jest to zdecydowanie głębsza sprawa i zagmatwana zagadka. Już w pierwszym odcinku pojawia się parę tajemniczych wątków, które takowe pozostaną praktycznie do samego końca. Sama historia i zwrot akcji odbywa się w miarę szybko, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło przy takim serialu. Jednak nadal jestem przyzwyczajona do rozwlekłych hiszpańskich odcinków, które trwają bardzo długo. A tutaj widać, że swoje palce w produkcji maczał Netflix.
Czy ten serial wciąga? Mnie osobiście nie na tyle, abym z wielką niecierpliwością odpalała kolejny odcinek. Choć nie mam mu nic takiego do zarzucenia, rzekłabym wręcz iż jest poprawny. Warto podkreślić, że pierwszy sezon ma tylko 8 odcinków, co zdecydowanie wpływa do puli jego zalet.
W takim razie czy warto go oglądać? Zdecydowanie tak. Choć sama historia nie powala na łopatki i nie wstrzymuje naszego oddechu, to warto. Sama przypomniałam sobie parę bardzo ciekawych zwrotów związanych z transportem wodnym, tudzież po prostu ze statkiem, których na co dzień nie mam jak użyć, ani ich też nie słyszę. Sam serial jest bardzo bogaty w różnego rodzaju dialogi: między parami, rodziną, pracownikami czy śledczym, który próbuje rozwikłać sprawę morderstw. Czyli mamy tutaj wszystkiego po troszku. Idealny do nauki 🙂