Trasa: Belorado – Atapuerca (28 km)

Po poprzednim spokojnym dniu zdecydowaliśmy się wstać o świcie i wyruszyć szybciutko w trasę. Nasi francuscy przyjaciele słodko jeszcze spali więc cichutko zebraliśmy swój namiot i ruszyliśmy przed siebie.

Od samego początku szło nam się bardzo miło. W końcu szliśmy w moim ulubionym otoczeniu czyli lasami 🙂 Pojawiły się też małe górki co urozmaicało nasz równy krok i zmuszało do częstszych małych przystanków. Zauważyłam, że w trakcie porannej wędrówki bardzo często robiliśmy sobie małe 10 lub 15 minutowe przystanki aby nacieszyć się widokami, chwilę odetchnąć i dać odpocząć stopom. Chociaż pęcherze odeszły w siną dal i już o nich pomalutku zapominałam to wykorzystywałam każdą minutę aby ściągnąć buty 😉

Standardowo nie obyło się bez porannej kawy i croissanta. Nawet sobie nie wyobrażacie jak tęsknie za takimi śniadaniami! Choć próbowałam odtworzyć ten smak i kupiłam wszystkie croissanty z mojej okolicy to jednak nie to samo.

W tym dniu było dość tłoczno na trasie. Nie wiem skąd znowu wzięło się tyle pielgrzymów 😀 Dzięki temu kilometry same się robiły, a my mogliśmy poznać kolejne fascynujące osoby. Gorąco pozdrawiam Ukraińca, który szedł pieszo aż z Watykanu! Ludzie potrafią być niesamowici 🙂

Po drodze w jednym lasku natrafiliśmy na taki oto przystanek. Nie wiem tylko czy nazwać to przydrożnym sklepem czy barem, ale miejsce wyglądało magicznie. Młodzi ludzi zafascynowani ideą camino wystylizowali te miejsce na wzór oazy. Zrobili też poczęstunek w ramach donativo, można więc było zjeść pyszne i świeże owoce, napić się zimnej coli lub zrobić sobie kawę. Do wyboru, do koloru!

Właśnie w tym miejscu zarezerwowaliśmy sobie przez internet pierwszy nocleg w moim ukochanym mieście Burgos. Korzystaliśmy ze strony Booking.com, gdzie dzięki poleceniu można zgarnąć 50 zł na pierwszy nocleg. Jeżeli więc planujesz jakiś pobyt i chciałbyś skorzystać z tej stronki to śmiało możesz skorzystać z mojego polecenia 😉 Więcej o hotelu napisze w dniu następnym, ale było warto 😀

Koniecznie muszę Wam też polecić restaurację w miasteczku Agés. Było to zdecydowanie jedno z najlepszych miejsc, do którego wstąpiliśmy na menu peregrino. Mieliśmy też dużego farta, bo jak weszliśmy to właściciele (100% stereotypowe starsze hiszpańskie małżeństwo :)) zamknęli za nami drzwi i powiedzieli, że głodnych nas nie wypuszczą, ale więcej pielgrzymów już nie wpuszczą, bo mają bardzo dużo roboty. Choć były jeszcze wolne stoliki 🙂 Powiem szczerze, czułam się tam jak w domu.

Późnym popołudniem dotarliśmy do Atapuerca gdzie spotkaliśmy naszych zaprzyjaźnionych polskich pielgrzymów. Razem wybraliśmy się do pobliskiej knajpki odpocząć i zrelaksować się. A do tego poczekać do zmierzchu, gdyż po raz kolejny planowaliśmy rozbić się na dziko. Niestety wszystkie albergue w tym mieście odmówiło nam noclegu w ogrodzie lub życzyło sobie za dużo pieniążków tak więc wypróbowaliśmy nasza zasadę i udaliśmy się pod kościół. Tam znaleźliśmy dogodne miejsce na rozbicie namiotu, tak aby nie być za bardzo widocznym i aby niczego nie zniszczyć. Niestety sam nocleg zaliczamy do średnich ze względu na chłód. Noc była wietrzna, a my byliśmy na wzgórzu. Prawdopodobnie też przez to odczuwalna temperatura była bardzo niska i momentami zastanawiałam się gdzie ta ciepła Hiszpania 😀 Prawda jest taka, że na tym Camino więcej zmarzłam niż się przegrzałam 😛 A przypomnę, że szliśmy w terminie lipiec/sierpień.