Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam hiszpański serial Las chicas del cable. Swego czasu było dość głośno o tym serialu jako, że jest produkcji Netflix. Do tego ma fantastyczną obsadę. Czy jednak spełnił on moje oczekiwania?
[aesop_video width=”100%” align=”center” src=”youtube” id=”lfIQAnrVPlI” disable_for_mobile=”on” loop=”on” autoplay=”off” controls=”on” viewstart=”off” viewend=”on” revealfx=”off” overlay_revealfx=”off”]
Las chicas del cable jest to historia z 1928 roku, która toczy się w Madrycie. Jest to czas kiedy kobiety musiały walczyć o swoje prawa, a ich pozycja w społeczeństwie była bardzo niska. Główne bohaterki Lidia, Marga, Ángeles i Sara, w tym samym czasie zaczęły pracować jako dyspozytorki w firmie telekomunikacyjnej i bardzo szybko stały się bliskimi przyjaciółkami. Na tle ich pracy i przyjaźni każda przeżywa swoje problemy miłosne.
Oczywiście prym całej historii wiedzie Blanca Suárez wraz z Yon González i Martiño Rivas. Uwielbiam całą tę trójkę! Mam do nich sentyment po moim pierwszym hiszpańskim serialu El Internado, a potem El Barco… Ach! Dlatego, ze względu na swoją obsadę, tak bardzo przyciągnął mnie ten serial.
Pomimo rewelacyjnej obsady i wysokiego budżetu, serial mnie rozczarował. I szczerze mówię to z wielkim bólem serca! Być może z góry ustawiłam mu za wysoko poprzeczkę…
Po pierwsze cały ten główny wątek nie trzyma się przysłowiowej kupy. Jak dla mnie wymyślony na siłę, niedopracowany i zbyt wyidealizowany. Aż sama się dziwię, że wytrwałam z nim do końca sezonu! To chyba tylko dzięki Blance 🙂
Po drugie, muzyka. Sama ścieżka dźwiękowa bardzo mi się podoba, ale nie na tle serialu. Do dzisiaj pamiętam moje oburzenie, jak w pierwszym odcinku mamy obraz przyjęcia z lat 30, gdzie aktorzy tańczą do współczesnej piosenki. Nigdy nie byłam wyczulona na muzykę, ale to mnie zabolało! No i ten angielski…
[aesop_video width=”100%” align=”center” src=”youtube” id=”We0rvEmjYLI” disable_for_mobile=”on” loop=”on” autoplay=”off” controls=”on” viewstart=”off” viewend=”on” revealfx=”off” overlay_revealfx=”off”]
Przyznam też, że oglądając hiszpański serial jestem przyzwyczajona, że trwa on ponad godzinę. A tutaj jak standardowy amerykański serial 40-50 minut. Brakowało mi tej pół godzinki na szersze rozwinięcie niektórych wątków. Ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia 😉
Reasumując, serial zaliczam do tych “przeciętnych”. Nic specjalnego, ale też nie powiedziałabym, że jest bardzo zły. Myślę, że jak wyjdzie drugi sezon to dam mu kolejną szansę. A nuż widelec producenci wysłuchają moich próśb i zmienią to i owo/
A Wy oglądaliście Las chcias del cable? Dajcie znać w komentarzu co Wy sądzicie o tym serialu i czy się Wam spodobał 🙂