Zapraszam Was do przeczytania historii Aurelii z bloga Mama w Barcelonie, która opowie nam jak i dlaczego zamieszkała w Barcelonie. Do tego radzi nam na co uważać w tym mieście.

Barcelona nie na darmo nazywana jest jednym z piękniejszych miast Europy. Cała Katalonia może pochwalić się różnorodnością geograficzną i mnóstwem wspaniałych miejsc. Jeśli jeszcze nie udało Ci się odwiedzić Barcelony, koniecznie umieść ją na liście wypraw, a zapewniam, że nie będziesz żałować.

Moja przygoda z samą Hiszpanią zaczęła się kilkanaście lat temu, kiedy to miałam okazję odwiedzić ten kraj po raz pierwszy. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Zapragnęłam wtedy przenieść się kiedyś tu na stałe. Pierwszym krokiem do spełnienia marzenia był wyjazd na wymianę studencką właśnie do Barcelony. Chciałabym przybliżyć Wam moją Erasmusową przygodę, dać kilka rad oraz powiedzieć, na co uważać.

Wylądowałam w Barcelonie zupełnie sama. Nie powiem, nieco wystraszona, nie należę bowiem do odważnych samotnych podróżników. Pierwszym zadaniem na liście było znalezienie pokoju. Radę, którą mogę udzielić w tym temacie to szukanie mieszkań na hiszpańskich stronach. Sama przekonałam się, że fejsbukowe grupy, na których Barcelończycy ogłaszali się z wynajmem pokoju, oferowały często dużo zawyżone ceny z nadzieją na to, że ktoś z zewnątrz nieorientujący się w cenach i być może zdesperowany tak, jak ja, chwyci pierwszą lepszą okazję.

Gdy ulokowałam się już w nowym mieszkaniu rozpoczął się semestr. Hiszpanie nie należą do osób zorganizowanych, toteż zdobycie wszystkich dokumentów, planów zajęć i wykazu materiałów kosztowało mnie sporo pracy i cierpliwości. To, co przeraziło mnie bardziej to fakt, iż 2 z 5 przedmiotów wykładane były w języku katalońskim. Jest on odrobinę podobny do hiszpańskiego, ale, kiedy studiowanie w obcym języku – hiszpańskim, już samo w sobie było trudne, jak miałam zdać egzaminy po katalońsku? Jedna z dwóch profesorek okazała się bardzo miła, przygotowała egzamin specjalnie dla mnie w hiszpańskim, a zajęcia również starała się prowadzić w tym języku. Druga niestety nie była już na tyle uprzejma i mówiąc krótko – nie przejmowała się tym, że praktycznie nic nie rozumiałam. Nie chcę Was przestraszyć, Katalończycy to mili ludzie i generalnie nie mają żadnego problemu z przechodzeniem na hiszpański, gdy orientują się, że ktoś nie rozumie, ale jak to w każdym kraju, tak i tutaj znajdą się i ci opryskliwi.

Jak łatwo się domyślić, podczas mojej przygody poznałam mnóstwo ludzi z wielu krajów. To naprawdę cudowne mieć przyjaciół na całym wręcz świecie. Z kilkoma osobami utrzymuję bliski kontakt do dziś i w razie wycieczki np. do Finlandii, nie muszę martwić się o nocleg. Warto więc nawiązywać kontakty z ludźmi, odnajdywać przyjaźnie, trzymać się razem, bo nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy będziemy potrzebować czyjejś pomocy.

Oprócz studiowania spędzony zagranicą czas chciałam wykorzystać na poznanie Katalonii i samej Barcelony. Zwiedzałam dużo, wykorzystywałam wolny czas maksymalnie. Nie od pierwszego dnia wiedziałam bowiem, że kiedyś zamieszkam w Barcelonie na stałe 😉 Nie warto tracić czasu, bo leci on nieubłaganie szybko zwłaszcza, jeśli przeżywasz najwspanialszy okres w swoim życiu, jak to było w moim przypadku. Sagrada Familia, Barrio Gótico, Parc de la Ciutadella, Casa Batló, Parc Güell, to tylko niewielka cząstka miejsc wartych zobaczenia w Barcelonie.

Niestety nie wszystko może być tak idealne i kolorowe. Barcelona nazywana bywa miastem złodziei i muszę potwierdzić tę opinię. La Rambla to idealne miejsce dla kieszonkowców. Radziłabym zostawianie dokumentów w domu, a poruszanie się jedynie z kopią paszportu i trzymanie torebki blisko przy sobie. Wybierając się do klubu, opróżnij portfel i zabierz ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Ja niestety padłam ofiarą takiego dyskotekowego złodzieja. Naprawdę są osoby, które udają się do dyskotek pełnych turystów tylko po to, aby kraść. Brzmi okropnie, ale niestety prawdziwie. Kolejnym minusem jest droga komunikacja miejska. Jednorazowy przejazd to ponad 2 euro! Można oczywiście wykupić karty miejsce na nawet 3 miesiące, ale cena wciąż wydaje mi się sporo zawyżona. Mówiąc o cenach, trzeba uważać też, aby nie paść ofiarą naciągaczy turystów. Płacisz za wodę 2 euro, gdy rodowity Barcelończyk w tym samym sklepie zaraz po Tobie daje o euro mniej. Niestety warto rozeznać się wcześniej w cenach, ponieważ sprzedawcy, czy pracownicy restauracji lubią zbijać spore pieniądze na mało obeznanych turystach.

Inną przestrogą będzie słońce. Bywa ono zdradliwe i nie opala tak, jak słońce w Polsce. Ja zawsze używałam kremu i całe lato chodziłam brązowa, a nie czerwona i poparzona.

Barcelona tu cudowne miasto. Ma jakby własną historię do opowiedzenia, własne styl życia, który akurat mnie odpowiada. Ogólna radość, entuzjazm, uśmiech, błogość, ale i również brak organizacji i niepunktualność to cechy określające typowego Hiszpana. To już od Ciebie zależy, czy zdecydowałbyś się na życie w kraju oliwek i słońca, czy wybrałbyś się tu jedynie na letnie wakacje.

Nie trwało długo, gdy zakochałam się w Barcelonie i postanowiłam sobie, że to tu właśnie chcę żyć. Moja przygoda rozpoczęła się wymianą studencką, a zakończyła… miłością 😉 To tu poznałam swojego obecnego partnera i teraz po kilku latach razem z naszym małym synkiem dzielimy nasze życie w słonecznej Barcelonie. Z ręką na sercu powiem, że nie żałuję swojej decyzji o przeprowadzce i jest mi tu naprawdę dobrze.

Jeżeli chcecie bardziej poznać Aurelię to gorąco zapraszam Was na jej bloga Mama w Barcelonie oraz na jej facebook’owy fanpage.